poniedziałek, 29 stycznia 2018

(224) "Chłopcy, których kocham" Anna Ciarkowska

Brak komentarzy:

Hej, hej, Kochani!

Rok temu nakładem wydawnictwa Otwarte ukazał się mały, niepozorny tomik wierszy amerykańskiej działaczki feministycznej, Rupi Kaur. „Mleko i miód” zdobyło serca czytelniczek na całym świecie.  Profile społecznościowe zalały się poezją. Na fali tej popularności, w tym roku to samo wydawnictwo zdecydowało się na wydanie kolejnego tomiku, tym razem polskiej poetki – Anny Ciarkowskiej. „Chłopcy, których kocham” mają swoją premierę już za dwa dni, a ja tymczasem chcę opowiedzieć Wam, co sądzę o kolejnych wierszach, które będziecie mogli poznać!


Anna Ciarkowska w swoim debiutanckim tomiku poezji opowiada o miłości.  Wiersze dedykuje mężczyznom, których obdarzyła kiedyś miłością – zwieńczeniem książki są bowiem adresowane do nich listy, gdzie daje wyraz swoim uczuciom. Polska artystka w prostych słowach, często odwołując się do tematyki morskiej, oddała uczucia towarzyszące zakochanym, kochanym i odtrącanym kobietom.

czwartek, 25 stycznia 2018

(223) "Tekst" Dmitry Glukhovsky

Brak komentarzy:


Hej, hej, Kochani!
O twórczości Glukhovkiego slyszłam od lat. Kolejno cyklem o Metrze zachwycali się moi przyjaciele, blogerzy książkowi, booktuberzy – przez pewien czas obawiałam się, że ta słynna seria wyskoczy mi z lodówki. I choć nie byłam pewna, czy rzeczywiście chcę poznać te postapokalityczne książki, to twórczość młodego Rosjanina mnie intrygowała. I w końcu, dzięki uprzejmości wydawnictwa Ingnis, mogłam ją poznać – jednak moją pierwszą przygodą z nim okazała się pierwsza realistyczna powieść – „Tekst” będąca bolesną i porażającą diagnozą współczesnego społeczeństwa.

Dwudziestoletni Ilja, student literatury rosyjskiej, który marzy o tym, by zamieszkać w pociągającej go Moskwie, wraz z ukochaną dziewczyną planuje uczcić początek wakacji w klubie.  Wszystko zmienia się, gdy podczas antynarkotykowej kontroli, młody chłopak wdaje się w kłótnie z milicjantem. Funkcjonariusz wmanewrowuje go w handel narkotykami, a Ilja zostaje skazany na karę więzienia. Kiedy po siedmiu latach skazaniec  powraca do stolicy, postanawia zemścić się na człowieku, który zrujnował mu życie.  Okazuje się jednak, że czasem w największego zwyrodnialca istnieją ludzkie odruchy. Ilja otrzymuje szansę ułożenia spraw rodzinnych i uczuciowy swojego prześladowcy, Chazina. A wszystko za pomocą czarnego IPhone’a, który okazuje się być kluczem do prywatności milicjanta.

Kiedy zaczynałam powieść rosyjskiego autora, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Glukhovsky jest pisarzem tak wychwalanym, ale z drugiej strony nie mam zbyt dobrego zdania o post-apokaliptycznej literaturze. Dlatego nie miałam pojęcia, że sięgam po powieść, która zafunduje mi ogromnego książkowego kaca, która wgryzie się w moją psychikę, która, już teraz jestem tego pewna, będzie jedną z najlepszych tego roku. Spodziewałam się kryminału, może nawet okraszonego celnymi społecznymi obserwacjami, a dostałam wstrząsającą powieść obnażającą mechanizmy rządzące człowieczeństwem, zachowaniami społecznymi i normami, którymi staramy się kierować, a także, co najważniejsze ukazującą jak bardzo to my stajemy się zabaweczkami w rękach naszych urządzeń mobilnych.

Powieść Dmitrego Glukhovskiego jest zniewalająca. Z pozoru pozbawiona akcji, świetnie obrazuje ludzką psychikę. Portretując swojego głównego bohatera, Ilję, rosyjski pisarz nawiązywał do tradycji swoich najlepszych rodaków, kolegów po fachu. Rozterki dawnego zeka nieco przywodziły na myśl rozterki innego słynnego literackiego mordercy, Rodiona Raskonikowa. Powieść ukazuje, jak głęboko w człowieku kryje się chęć zemsty, a jednocześnie, jak ciężko zabić  w nim człowieczeństwo. Ilja cały czas zmaga się z ciężarem swojego czynu, prowadząc życie za milicjanta, chce niejako dać mu szansę na ułożenie własnego życia – szansę, którą sam odebrał. „Tekst” to także genialna analiza zmiany, jaka zachodzi w człowieku, który najpierw żyje bez nadziei, niczym szczur, by potem na nowo zauważyć szansę innego życia. To studium życia wewnętrznego jednostki, która żyje w ciągłym zagrożeniu, a jednak sobie to zagrożenie dawkuje, uzależnia się od niego.

„Tekst”  tego genialnego rosyjskiego pisarza stanowi także diagnozę tego, jak bardzo uzależniliśmy swoje życie od social mediów i telefonów komórkowych. Przechwytując telefon Pietii, Ilja staje się panem jego życia. Dostaje dostęp do prywatnych zdjęć czy służbowych rozmów. Analiza wiadomości, które wysłają do siebie ludzie, pozwala poznać ich brudne tajemnice, ich kłótnie, ich problemy.  Kontakt telefoniczny może całkowicie wystarczyć osobom, które uważamy za najbliższe. Po przeczytaniu najnowszej powieści Dmitrego Glukhovskiego, będziecie zastanawiać się nad tym, jak łatwo jest ukraść człowiekowi tożsamość, jak łatwo prowadzić za kogoś życie.

Powieść ta zachwyciła mnie również cudownym, plastycznym opisem świata przedstawionego. Portret Moskwy – miasta zdegenerowanego, zgniłego, pełnego fałszu i podłości, a jednocześnie kuszącego swoimi możliwościami i nęcącego życiem nocnym świetnie oddziałuje na wyobraźnię czytelnika. Duszny klimat Rosji odbiera oddech, przeraża i wciąga. Glukhovsky ma także talent do opisywania swoich bohaterów i oddania ich emocji – posługuje się zróżnicowanym językiem, raz niezwykle uduchowionym, chwilę później kolokwialnym czy też niestroniącym od wulgaryzmów. Dzięki temu oddaje emocje, które udzielają się również czytelnikowi. 

„Tekst” to książka, która mnie oczarowała. Już od pierwszych stron zachwyciła swoją dojrzałością i bezkompromisowością w ukazywaniu rzeczywistości.Narobiła mętliku w głowie, kazała zadać sobie niewygodne pytania. Bez wyrzutów sumienia wystawiam jej najwyższe możliwe noty i polecam każdemu z Was!

Ocena: 10/10 (arcydzieło) 

Książka bierze udział w wyzwaniu:

 

wtorek, 23 stycznia 2018

Polowanie w biblioteczce Book Tag

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Jak tam upływają Wam zimowe dni? U mnie są baaardzo intensywne, co skutkuje tym, że nie mam za bardzo kiedy czytać! Dlatego po raz kolejny przychodzę do Was z tagiem, do którego wykonania nominowała mnie Kitty Ailla <klasyk, klasyk>. Zapraszam Was na małą podróż po mojej biblioteczce!



niedziela, 21 stycznia 2018

5 powodów, dla których kocham twórczość Remigiusza Mroza

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Jak z całą pewnością wiecie, jestem absolutnie i nieodwołalnie zakochana w twórczości Remigiusza Mroza. Jego powieści to pozycje po które zawsze prędzej czy później sięgnę. W recenzjach wychwalam go pod niebiosa. W dzisiejszym poście postanowiłam zebrać pięć powodów, które sprawiły, że pokochałam dzieła tego najsłynniejszego polskiego pisarza. Mam nadzieję, że to zestawienie przekona wszystkich niezdecydowanych do sięgnięcia po powieści króla polskiego thrillera!
grafika wykonana przez Leona Zabookowca


piątek, 19 stycznia 2018

Izabela Łęcka Hejt Book Tag

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z tagiem, którego nominowała mnie kochana Kitty Ailla. Przyznam, że jest on idealny dla wszystkich, którzy w tym roku tak jak ja zdają maturę. Jak wiecie z mojej recenzji, jestem zakochana w "Lalce", dlatego tag niesamowicie mnie zaintrygował! Chociaż niestety jestem oburzona jego zamysłem, bo ja Izabelę  bardzo lubię i szanuję i nie wiem, skąd ten zmasowany atak na nią. Bo nie chciała gościa, który miał na jej punkcie obsesję i ewidentnie ją prześladował? Ja też bym chyba nie chciała. Mam również nadzieję, że majowe pytania będą ciut łatwiejsze niż te, które znajdują się w tym tagu!


wtorek, 16 stycznia 2018

(222) "Jeśli tylko" Karolina Klimkiewicz

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Kiedy kilka miesięcy temu usłyszałam o debicie Karoliny Klimkiewicz, poczułam, że będzie to dobra książka. Choć nieco obawiałam się romansu, nie mogłam wprost doczekać się lektury. I nie pomyliłam się! „Jeśli tylko” okazało się być jedną  z najpiękniejszych, najmniej oczywistych książek, jakie miałam ostatnio przyjemność czytać. O tym, jak cudowne jest to dzieło, niech świadczy fakt, że pochłonęłam je w zaledwie dwa dni!
Kiedy miał siedem lat, Leo poznał na plaży niesamowitą dziewczynkę, o której nie mógł przestać myśleć. Pomimo upływu lat, tajemnicza nieznajoma wciąż obecna była w jego życiu, nie chcąc jednak nigdy opuścić nadmorskiej okolicy. Leo dorastał, dzieląc się z nią troskami, smutkami i radościami. Po latach jednak, kiedy miał ułożyć swoje życie uczuciowe, zrozumiał, że musi wyjaśnić swoją relację z Leilą. Jednak jaką tajemnicę skrywa dziewczyna z plaży?

sobota, 13 stycznia 2018

(221) "Zdrada" Marie Rutkoski

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Pod koniec wakacji miałam przyjemność poznać niebanalną i porywającą powieść dystopijną autorstwa Marie Rutkoski. „Pojedynek” oczarował mnie brakiem schematów, oryginalnym, pasjonującym romansem, pełnokrwistymi bohaterami. Był po prostu genialny! Nie mogłam się doczekać, aż sięgnę po „Zdradę”, która okazała się utrzymywać ten sam poziom, co zapierający dech w piersiach debiut amerykańskiej autorki! Szkoda tylko, że przez decyzję wydawnictwa Feeria Young, nie poznam zakończenia tej niesamowitej trylogii.

UWAGA! DALSZY CIĄG RECENZJI ZAWIERA SPOILERY DO „POJEDYNKU”!

czwartek, 11 stycznia 2018

KAŻDA PIZZA JEST JAK KSIAŻKA BOOK TAG

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Jak mijają Wam te styczniowe dni? Ja walczę z ogromna niechęcią do czegokolwiek, co nie jest spaniem -nawet czytać mi się nie chce, jeśli mam być szczera ;( Dlatego, żeby wmówić sobie, że robię coś do matury <taaa, jasne, jasnepi> i  przy okazji jakoś postawić się pustkom, które mogą zapanować na blogu, postanowiłam przetłumaczyć dla Was jakiś włoski tag i trafiłam na włoski w 100%, bowiem jego tematem jest ukochane danie Włochów - la pizza! Jak wiecie lub nie, w Italii jest nieskończenie wiele typów tego dania, każde jest niesamowicie dobre! I do każdej można dopasować idealną pizzę!


wtorek, 9 stycznia 2018

(220) ""Jak powietrze" Agata Czykierda-Grabowska

Brak komentarzy:


Hej, hej, Kochani!
W ten styczniowy dzień nadszedł czas, by zakończyć podsumowanie maratonu czytelniczego, którego pod koniec grudnia zorganizowały Suomi i Kitty Ailla. Udało mi się przeczytać łącznie trzy z pięciu zaplanowanych książek, a ostatnią z nich było słynne „Jak powietrze” Agaty Czykierdy-Grabowskiej, które poznałam dzięki Book tourowi zorganizowanemu przez największą dilerkę książek w naszej książkowej blogosferze, Kasi z Poligonu domowego.  Powieść, określana jako pierwsze polskie New adult, swego czasu zrobiła ogromne zamieszanie wśród recenzentów. Jedni wychwalali ją pod niebiosa, inni pozostali sceptyczni. Ja sama do lektury tak popularnej podchodziłam z lekkimi obawami, ale również z ogromną ciekawością.

Oliwię i Dominika więcej dzieli niż różni. Ona jest jedyną córką ordynatora jednego z warszawskich szpitali, on mieszka na Pradze, jest mechanikiem samochodowym i samotnie wychowuje dwójkę rodzeństwa. Jedno popołudnie i jeden niefortunny wypadek sprawiają, że drogi życia tych obojga młodych ludzi się krzyżują. Oliwia niespodziewanie staje się częścią rodziny Dominika, a w jej sercu chłopak zaczyna zajmować coraz więcej miejsca. Czy jednak miłość między osobami tak różnymi jest możliwa? A może rany, które oboje noszą w sobie, uniemożliwią im stworzenie szczęśliwego związku?

Fenomen „Jak powietrze” mnie intrygował. Chciałam się dowiedzieć, co jest takiego w tej książce, że jedni ją kochają, a inni krytykują. Ostatecznie, po przeczytaniu, jak również przemyśleniu jej, stwierdziłam, że jest to powieść, która absolutnie nie zasługuje na szum, jaki jest wokół niej wytworzony. Pomimo ogromnej promocji wpisuje się ona mocno w standardy powieści młodzieżowych i nie odbiega od nich ani stylem, ani kreacją bohaterów, ani zaprezentowaną historią. Rzeczywiście, spędziłam przy niej wiele miłych chwil i była miłym zapychaczem czasu, chwilą odpoczynku od bardziej ambitnych pozycji, jednak nie wzbudziła we mnie żadnych skrajnych emocji.

Zacznijmy od zalet powieści Agaty Czykierdy-Grabowskiej.  Przede wszystkim należy do nich realizm. Często w pozycjach dla młodzieży bohaterowie żyją w świecie, który nijak się ma do znanej nam rzeczywistości. Na szczęście nie jest tak w przypadku „Jak powietrze”. W książce ukazane są polskie realia, idealnie oddany jest klimat naszego kraju i Warszawy. Przedstawione są  rzeczywiste problemy, z którymi mierzą się młodzi ludzie. Świat nie jest przerysowany – ukazane jest zarówno dobro, jak i zło. Naprawdę bardzo podobała mi się kreacja świata przedstawionego!

Również bohaterowie przypadli mi do gustu. Nie należeli do tego gatunku postaci, które na siłę szukają problemów. Oboje są dojrzałymi młodymi ludźmi, którzy wiedzą do czego chcą dojść w życiu. Mają określone priorytety i system wartości.  Dominik zdobył moje serce swoim zdroworozsądkowym podejściem do życia, a także nieśmiałością w stosunku do kobiet połączona z miłościa, odwagą i bezkompromisowością, którymi odnazaczyły się jego relacje rodzinne. Oliwia, choć początkowo nieco mnie irytowała, ostatecznie ujęła mnie swoją dobrocią i gotowością do poświęceń dla dobra ukochanej osoby. Nie była mimozą, jakich pełno w powieściach młodzieżowych, lecz zdecydowaną bohaterką, która wiedziała czego chciała i nie dała sobie w kaszę dmuchać. Z całą pewnością na uwagę zasługują także postaci drugoplanowe – szczególnie praski dresiarz, Łysy, którego wypowiedzi i dialogi z Oliwią niejednokrotnie doprowadzały mnie do wybuchów śmiechu oraz ojciec Oliwi, którego relacja z córką została niesamowicie głęboko i wiarygodnie przedstawiona.

Niestety, główną wadą książki „Jak powietrze” jest totalna schematyczność  i nieoryginalność fabuły. W pełni realizuje ona wszystkie wzorce romansu młodzieżowego. Wiadomo, jak potoczą się losy bohaterów, wiadomo, co ich spotka. Problemy, które ich spotykają, nie są w stanie zaaferować czytelnika, gdyż wiadomym jest, iż wszystko musi skończyć się dobrze. Nie do końca dobrze rozplanowane są wydarzenia – opis pierwszych dni znajomości Oliwii i Dominika jest niezwykle obszerny, a potem akcja gna na łeb na szyję i sprawy rzeczywiście ważne, jak zmierzenie się z własną przeszłością, opisane są po łebkach. Niestety, w tej kwestii „Jak powietrze” mnie rozczarowały.

Styl Agaty Czykierdy-Grabowskiej jest dość nijaki. Przez większość książki pisze ona sprawnie, kolokwialnie, lekko, tak by czytelnikowi ułatwić lekturę. Niestety, w jej języku pełno jest wulgaryzmów, których po pewnym czasie miałam już dość oraz dziwnych błędów logicznych typu: „nie ruszyła powiekami, ale jej rzęsy drżały”. Czasem autorka wtrącała bardzo pompatyczne zdania, które w ogóle nie pasowały do klimatu powieści i zamiast wzbudzać refleksję, bawiły.

Reasumując, „Jak powietrze” jest książką, która nie wzbudziła we mnie głębszych emocji. Miała zarówno swoje zalety, jak i wady. Na pewno autorce trzeba oddać, że świetnie ukazała realia oraz wykreowała niebanalnych bohaterów. Niestety, historia jest bardzo schematyczna, a język pełen usterek. Słynną ksiażkę Agaty Czykierdy-Grabowskiej określiłabym jako lekki umilacz czasu i poleciła osobom, które chcą na chwilę wyłączyć myślenie.

Ocena: 6/10 (dobra)

niedziela, 7 stycznia 2018

(219) "Wszystko razem" Ann Brashers

Brak komentarzy:


Hej, hej, Kochani!
Kiedy byłam małą dziewczynka, wprost uwielbiałam zaczytywać się w książkach z serii Stowarzyszenie wędrujących dżinsów. Przygody dziewcząt niesamowicie mnie interesowały, a czytając je, czułam się taka dojrzała. Dlatego gdy stanęłam przed możliwością ponownego spotkania z twórczością Ann Brashers, nie wahałam się długo i ochoczo zabrałam się za lekturę! Ciekawa byłam, czy jako osobie sporo dojrzalszej, literatura autorstwa tej amerykańskiej autorki nadal będzie się podobała. Z Wszystko razem nie wiązałam szczególnie wielkich nadziei, jednak miałam nadzieję, że przyjemnie spędzę ze nią czas.

Ray i Sasha mają wspólny dom, wspólne przyrodnie siostry, wspólne łóżko i wspólne miasteczko z klocków lego. Czytają te same książki, a w dzieciństwie bawili się tym samymi zabawkami. A jednak Sasha i Ray nie znają się, nigdy nawet ze sobą nie rozmawiali. Jej mama była kiedyś żoną jego ojca, jednak teraz dorośli założyli nowe rodziny i żyją ze sobą w nienawiści, a jedyne, co ich łączy to stary dom na plaży, do którego oboje roszczą sobie prawo i który jest wspólną własnością obu familii. Pewnego lata Ray i Sasha poznają się, a ciąg wydarzeń, które do tego doprowadzają, na zawsze zmienią, tak wydawałoby się, poukładane relacje obu rodzin.

środa, 3 stycznia 2018

2018 książek, czyli o czytaniu, liczeniu i wyzwaniach

Brak komentarzy:


Hej, hej, Kochani!

Niedawno rozpoczął się Nowy Rok. Każdy z nas przynajmniej raz spotkał się na jakiejś książkowej grupie z pytaniem: Jakie wyzwania podejmujecie?  Pojawiają się kolejne, coraz bardziej kreatywne wyzwania, w których możemy wziąć udział To również okres podsumowań, więc wielu czytelników, zwłaszcza blogerów czy booktuberów podsumowuje, ile lektur przewinęło się u nich przez ostatni rok. I, jak co równe dwanaście miesięcy, a  nawet częściej, w komentarzach rozgrywają się antyczne niemal tragedie o to, czy liczenie książek ma sens? Przecież ci, co biorą udział w wyzwaniach czytają dla szpanu! Ja nie czytam byle czego, dla mnie liczy się ilość, a nie jakość! Już rok temu wypowiadałam się na ten temat, jednak jako iż przez ten czas nieco się u mnie zmieniło, postanowiłam również u progu 2018 roku wypowiedzieć się na temat udziału w wyzwaniach, liczenia książek czy wiecznego „przymusu”.


W 2017 roku poszalałam z wyzwaniami. Zgłosiłam się do bodaj dwunastu, jednak była to fikcja. Nie dopasowywałam do nich książek – jak coś się udało zaliczyć, to tylko fuksem. Często zadania z jednego wykluczały się z zadaniami z innego. Przestałam pamiętać, jakich książek mam szukać. Piętrzyły się lektury i egzemplarze recenzenckie, a ja czułam, że zawodzę. Później, kiedy klasa maturalna na dobre się rozkręciła, nie miałam czasu nawet uzupełniać podsumowań, powiedziałam więc sobie, że w kolejnym roku KONIEC Z WYZWANIAMI, koniec dopasowywania się. I rzeczywiście, biorę udział jedynie w dwóch, które naprawdę mnie przekonują – ABC Czytania i Czytamy książki obyczajowe. Nie rezygnuje też z Rory Gilmore oraz planuję stopniowo zapoznawać się z klasyką, jednak traktuje to bardziej jako obowiązek osoby, która chce być uważana za humanistę.  Jakie więc mam plany na czytelniczy 2018 rok? Myślę, że do maja będzie do wyścig z repetytoriami, podręcznikami i lekturami, a także nawarstwiającymi się egzemplarzami recenzenckimi, które wciąż biorę, choć nie mam na nie czasu. A potem? Nie chcę czuć żadnej presji, chcę na nowo odkryć to, co przez blogowanie nieco zatraciłam – radość z sięgania po lektury, na które aktualnie ma się ochotę.

wtorek, 2 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Rok 2017, rok wielkich zmian w moim życiu, już za nami. Nie mogę w to uwierzyć! Był to niemal pod każdym względem lepszy rok i przez większość czasu byłam niesamowicie szczęśliwa! Zaczęłam tyle nowych rzeczy, tak bardzo się zmieniłam. Zmieniłam się także pod względem książkowym. ale o tym napiszę w osobnym poście kiedyś tam. Teraz jednak czas zamknąć to, co było rokiem 2017 i zacząć nowy rozdział!