wtorek, 31 października 2017

(209) "Dance, sing, love. Miłosny układ" Layla Wheldon

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Czas odgrzebać się z egzemplarzy recenzenckich! Przez nadmiar nauki czuję, że nawalam, dlatego teraz większość recenzji na blogu opatrzona będzie podziękowaniami dla wydawnictwa. Dzisiaj opowiem Wam o kolejnym romansie, który przeczytałam dla rozluźnienia i oderwania się od ambitnej literatury. „Dance, sing Love. Miłosny układ” to debiut ukrywającej się pod pseudonimem polskiej autorki, która sławę zdobyła dzięki portalowi Wattpad, a potem została odkryta. Choć zazwyczaj podchodzę sceptycznie do dzieł tam powstałych, po cudownym „Uratuj mnie” postanowiłam dać szansę Layli Wheldon.

Livia Innocenti to młoda tancerka o amerykańsko-włoskich korzeniach. Jej kariera jest u szczytu – dziewczyna pracuje w słynnym zespole. Jednym ze zleceń, do jakiego zostaje zatrudniona jest występ w czasie trasy koncertowej gwiazdy pop – niesamowicie seksownego Jamesa Sheridana. Dziewczyna nie może znieść aroganckiego i nieprzyjemnego piosenkarza, ale jednocześnie coś ją do niego ciągnie. Wspólne picie alkoholu, nocne spacery po europejskich miastach i silne przyciąganie sprawiają, że dziewczyna zakochuje się bez pamięci w Jamesie. Mężczyzna darzy jednak uczuciem inną kobietę – swoją byłą partnerkę.

Ostatnimi czasy mam naprawdę szczęście do romansów. Wiem, że nie są to książki, bo których należy spodziewać się wiele, raczej takie odmóżdżacze, jednak zarówno recenzowany ostatnio „Początek mnie i ciebie”, jak i „Dance, sing, Love. Miłosny układ” mają  w sobie jakieś charakterystyczne cechy, coś, co je wyróżnia i co szczególnie przyadło mi do gustu. Debiut Layli Wheldon, pomimo licznych wad, oczarował mnie kreacją psychologiczną głównej bohaterki. To także ksiązka, która niesamowicie wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać!

Niestety, „Dance, sing, Love” to książka bardzo nierówna. Niemal każdy aspekt powieści ma zarówno zalety, jak i liczne wady. Na pierwszy ogień chciałabym wziąć kreację bohaterów. Jak już wspomniałam, oczarowała mnie postać Livii. Niesamowicie przypadło mi do gustu to, jak autorka pokazywała jej walkę o siebie o to, żeby być szczęśliwą. Przekonało mnie również to, jak zmieniało ją toksyczne uczucie – jak powoli stawała się cieniem samej siebie, jak traciła chęć do życia i pogrążała się w nałogu alkoholowym. Wiedziała, że nie powinna być tak poddana Jamesowi, ale i tak była. Może to okrutne i sadystyczne, ale uważam, że bardzo prawdziwe. Niemniej nie pochwalam jej zachowania w dalszej części książki, kiedy nagle zapomniała o wszystkim złym, co przecierpiała przez Jamesa i ochoczo mu wybaczyła. Absolutnie nie przekonała mnie za to kreacja głównego bohatera. To typ postaci, której nie lubię najbardziej! Nadęty, arogancki, przekonany, że wszystko mu się należy i wszystko mu wolno! Doprawdy nie wiem, co Livia w nim widziała, oprócz tego, że był seksowny, co zostało podkreślone około miliarda razy… Uważam też cały wątek jego „zakochania-nie-zakochania” w tancerce  za strasznie naciągany. Na początku przedstawiony jest jako szaleńczo zakochany w jednej kobiecie, by nagle uświadomić sobie, że kocha tak naprawdę inną – moim zdaniem to wcale tak nie działa, a zmiana uczuć była typowo wattpadowo-opkowa. Pozostali bohaterowie byli moim zdaniem dość papierowi i schematyczni – tak naprawdę każdego dałoby zamknąć się w jednym zdaniu.

Rozczarował mnie także wątek miłosny. Na początku miałam nadzieję na coś naprawdę cudownego i oryginalnego. Lubię wątek niespełnionej, nieszczęśliwej miłości. Podobało mi się to, jak oboje, Livia i James niszczyli się nawzajem – było to ciekawe i inne. Przekonywał mnie układ „to tylko seks”, rozumiałam biedną zakochaną tancerkę i mężczyznę, który po prostu nie umiał jej pokochać. Jedynym, co mnie raziło, był nadmiar scen łóżkowych. Niestety, to, co działo się w drugiej połowie książki, zdecydowanie zniszczyło moje pozytywne wrażenia.  Nie spodobało mi się nagłe zakochanie Jamesa, nie sposobało mi się to, jak Livia zaczęła się upokarzać i w końcu – nie spodobał mi się happy end. Może i to okrutne, ale uważam, że są rzeczy, których nie należy wybaczać, na które nie można pozwolić, a tak toksyczna relacja jak ta łącząca piosenkarza i tancerkę nie mogła stać się podstawą udanego, zdrowego związku.

Kolejną mającą zarówno wady, jak i zalety częścią książki jest styl pisania. Rzeczywiście, pani Wheldon potrafi stworzyć ciekawe opisy i w umiejętny sposób umiała oddać emocje targające Livią – przenikały one czytelniczkę. Z drugiej strony, jej styl był przepełniony wulgaryzmami, który absolutnie nie znoszę oraz aluzjami do seksu – które w zdrowej ilści i na jakimś takim poziomie znoszę, jednak co za dużo, to niezdrowo, a podteksty w „Dance, sing, Love” były na dość niskim poziomie. Dodatkowo, poirytowały mnie błędy we wtrąceniach z włoskiego – ja wiem, że to moja malutka obsesja, jednak naprawdę, użycie Google translate nie jest tak trudne!

Książka pani Wheldon ma zarówno zalety, jak i wady. Z całą pewnością wciągnęła mnie, pozwoliła mi się odprężyć i wywołała we mnie liczne emocje.  Z drugiej strony, ma wady –  nie do końca konsekwentnie prowadzony wątek miłosny, beznadziejnego głównego bohatera oraz dość średni styl pisania. Mimo to, dam Layli Wheldon kolejną szansę i z chęcią zapoznam się z kolejnym tomem przygód Livii i Jamesa.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Edito.

Ocena: 6/10 (dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniu:

niedziela, 29 października 2017

(208) "Początek mnie i ciebie" Emery Lord

Brak komentarzy:
Hej. Hej, Kochani!
Nareszcie miałam okazję przeczytać książkę, którą sama wybrałam i która miała służyć li i jedynie przyjemności. Musiałam odpocząć od lektur i poważnych książek, które ostatnim czasem sobie serwowałam, a które, choć wspaniałe,  Nawet nie wyobrażacie sobie, jaką radość mi to sprawiło, tym bardziej, że „Początek mnie i ciebie” nie był takim zwykłym, banalnym romansidłem.

Minął rok, odkąd siedemnastoletnia Paige jest „Dziewczyną, Której Chłopak Zatonął”. Rok, podczas którego nastolatka musiała zmagać się z poczuciem winy, litościwymi spojrzeniami, a także kłopotami rodzinnymi. Na szczęście przez cały okres żałoby Paige mogła liczyć na wsparcie swoich najlepszych przyjaciółek oraz niezastąpionej, choć pogrążającej się w nieuleczalnej chorobie babci. Po roku Paige postanawia rozpocząć nowe życie. Wrócić do życia towarzyskiego, znów chodzić na imprezy i przede wszystkim – pokonać swoje lęki i ograniczenia. Ma także nadzieję na ponowny związek – zwłaszcza, że chłopak, który podobał się jej od zawsze znów jest do wzięcia! Na drodze Paige pojawią się jednak niespodziewane komplikacje, przez które plan, który tak misternie tworzyła, okaże się nie do końca możliwy do zrealizowania. Na szczęście zawsze będzie mogła liczyć na wsparcie najbliższych.

Nie będę Was oszukiwała – „Początek mnie i ciebie” nie jest książką ambitną i zmieniającą życie i światopogląd. To, nie ukrywajmy, romansidło dla nastolatek. Jednak w swoim gatunku jest naprawdę, naprawdę wspaniałe! Mnie osobiście zachwyciło, wzruszyło, rozczuliło. To mądra książka, którą spokojnie podsunęłabym swojej młodszej siostrze, bowiem uczy, na jakich wartościach należy budować swoje życie, pokazuje, jak ważna w życiu człowieka jest nie tylko miłość, lecz również przyjaźń czy rodzina.

Zdecydowanie zaletą powieści jest ciekawie poprowadzony wątek miłosny. Jasne, czytając opis z tyłu okładki można łatwo domyśleć się, w jakim kierunku potoczy, jednakże kreując go, autorka zdecydowanie uciekła od schematów. Mnie niesamowicie spodobało się to, że miłość została ukazana bez opisywania seksu – to naprawdę miła odmiana! Uczucia Paige zostały w sposób wiarygodny, można było wczuć się w jej emocje, razem z nią mieć nadzieję, bać się, kochać, cierpieć i tracić. Podoba mi się to, że miłość pomiędzy głównymi bohaterami nie była przedstawiona w sposób słodkopierdzący, że na ich drodze pojawiały się wiarygodne problemy, a oni zachowywali się w sposób konsekwentny.

Kreacja bohaterów to kolejny pozytywny aspekt książki Emery  Lord. Często w romansach spotykamy się z mało wiarygodnymi dziewczątkami, których największą ambicją jest złapać faceta. Nie używają mózgu, myślą zgoła innym organem, są także w stanie wybaczyć swoim ukochanym niemal wszystko. Paige jest prawdziwa – jest raniona i sama rani, cierpi, boli, ale także zadaje cierpienie. Jest zbudowana bardzo konsekwentnie! Wymyka się schematom – jednocześnie chodzi na imprezy, pije alkohol, kocha i czyta książki. O, właśnie! Dzięki miłości Paige do literatury można ją lepiej zrozumieć. Książka jest przepełniona odniesieniami do różnorakich książek – zarówno popularnych, jak na przykład „Szukając Alaski”, jak i klasycznych – między innymi do Szekspira. Również pozostali bohaterowie wymykają się schematom, są oryginalni i rzeczywiści. Emery Lord naprawdę spisała się na medal!

„Początek mnie i ciebie” idealnie dopasował się do mojego samopoczucia. Może właśnie dlatego wywarł na mnie tak dobre wrażenie? To powieść, która ukazuje dorastanie, zrywanie z przeszłością i gojenie ran. Pomaga uświadomić sobie, że nigdy w życiu nie jest tak źle, że chociaż czasem wydaje mi się, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, zawsze są obok nas osoby, na których możemy polegać. Ukazuje, że wciąż przed każdym jest przyszłość, obojętnie jak bardzo by nie cierpiał.  Właśnie z tego powodu polecałabym tę książkę wszystkim osobom, które mają jakieś problemy, bóle, zranienia – to naprawdę duża dawka miodu na zranione serduszko!

Książka Emery Lord urzekła mnie przepięknym obrazem przyjaźni. Cały czas, czytając, miałam przed oczami mnie i moje najbliższe koleżanki. Przyjaźń, która łączy Paige, Tessę, Morgan i Kayleigh jest naprawdę niesamowita! Dziewczyny wspierają się nawzajem w trudnych sytuacjach, ich relacja nie opiera się jedynie na deklaracjach, lecz na czynach. Pomimo tego, że są całkiem inne i zmagają się z problemami różnego kalibru, mogą na siebie zawsze liczyć. Emery Lord wplotła w swoją książkę przepiękne cytaty o przyjaźni, spójrzcie tylko:

„Kiedy świat się zamyka, zostają tylko dwie kategorie ludzi: najlepsi przyjaciele i cała reszta”
„Jakkolwiek potoczą się sprawy z moim rodzicami, my cztery zawsze będziemy się przyjaźniły, opowiadały sobie historie i popijały latte. Razem będziemy jak cztery ściany dom, wspierające się nawzajem, nawet kiedy wszystko wokół się zatrzęsie.”
„W przyjaźni zawsze jesteśmy dłużnikami. Każdy każdemu jest winny mała przysługę, za małe momenty światła w chaosie.”
„Jeśli masz szczęście, związek – z rodziną, przyjaciółmi, chłopakami – nie ma limitów. Nie ma górnej granicy miłości do siebie. Problemem jest jednak fakt, że nie ma także limitu w tym, jak bardzo możecie się zranić.”

Jestem świadoma tego, że „Początek mnie i ciebie” to książka, która ma swoje wady. Jest jednak moim czytelniczym guilty pleasure, które zauroczyło mnie całkowicie. Jestem pod wrażeniem talentu autorki, która stworzyła niebanalną i poruszającą historię nie tylko o miłości, ale także o tym, jak zaczynać od nowa. Polecam!

Ocena: 8/10
Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:






środa, 25 października 2017

Mini Maratonowy Tag Książkowy vol. 3

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Ostatnio na blogu pojawia się dość dużo recenzji - to wina, a raczej zasługa tego, że wzięłam dużo recenzenckich i staram się jakoś z nimi wyrobić. I oczywiście czytam także lektury, moja polonistka chyba czuje oddech zbliżającego się czwartego maja i ciśnie po nas równo. Wkuwam też intensywnie włoski, historię i usiłuję mieć życie. Dziś, dla rozluźnienia w środku tygodnia, chciałabym zaprezentować Wam trzecią odsłonę tagu, który stworzyłyśmy razem z dziewczynami z Mini Maratonów czytelniczych, a także odesłać Was do dwóch pierwszych wersji - tu i tu. Zapraszam!

poniedziałek, 23 października 2017

(207) "Żniwiarz. Pusta noc" Paulina Hendel

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Przytłoczona lekturami i „ambitną literaturą” postanowiłam odpocząć nieco i sięgnąć po coś mniej wymagającego. Jako, iż moja półeczka wprost ugina się pod ciężarem egzemplarzy recenzenckich, postanowiłam przeczytać coś z tej listy. Wybór padł na powieść dla młodzieży „Żniwiarz. Pusta noc” autorstwa Pauliny Hendel. Do tej książki zachęciła mnie intrygująca mitologia słowiańska. Od niedawna ten motyw coraz częściej pojawia się w rodzimej literaturze, ale do tej pory nie natrafiłam na interesujące mnie przedstawienie. Czy „Żniwiarz. Pusta noc” spełnił moje oczekiwania?

Dwudziestoletnia Magda z pozoru wydaje się być kobietą taką jak inni. Mieszka z rodzicami w małym miasteczku, pracuje w rodzinnej księgarni. Tak naprawdę jednak jest pomocnicą swojego wuja – nieśmiertelnego żniwiarza, który ma za zadanie walkę ze słowiańskimi demonami. Niespodziewanie wuj Feliks i Magda, a także inni żniwiarze stają w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Na domiar złego, w Wiatrołomie pojawia się tajemniczy Mateusz, który coraz częściej zajmuje myśli Magdy.

sobota, 21 października 2017

TOP 10 książek, które powinny być lekturami

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Nie da się ukryć, że system edukacyjny dość często przeżywa reformy. Kolejni ministrowie zarzucają się coraz to lepszymi pomysłami na  to, jak powinny się uczyć polskie dzieci. Każda taka reforma wiąże się z nowym kanonem lektur, który niemal zawsze budzi kontrowersje. Dzisiaj postanowiłam zapytać blogerów książkowych o to, jakie książki oni widzieliby w polskiej szkole. Zapraszam!

czwartek, 19 października 2017

Liebster Blog Award po raz 10. i 11.

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z odpowiedzami na dwa LBA do których nominowały mnie Kitty Ailla oraz Niedoskonała. Chwilę musiały one poczekać na moją odpowiedź, za co serdecznie je przepraszam.



wtorek, 17 października 2017

(206) "Iskra życia" Erich Maria Remarque

Brak komentarzy:
Witajcie, Moi Kochani!
Z radością chciałabym Wam oznajmić, że chyba znalazłam kolejnego ulubionego autora. Zachwycona niesamowitym „Na zachodzie bez zmian” postanowiłam wyruszyć do biblioteki i wypożyczyć dużo, dużo więcej Remarque’a, dlatego wkrótce naprawdę zdominuje on mojego bloga. Uważam, że poznanie tego niemieckiego pisarza było dla mnie jednym z najważniejszych literackich wydarzeń. Zauważyłam, że jego dzieła formują mój światopogląd i zostawiają w sobie ślad, nie potrafię przestać o nich myśleć. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o kolejnej pozycji tego niesamowitego autora, która dogłębnie mną wstrząsnęła.

Popełniono przestępstwo w skali światowej, które niemal się powiodło; obalono i prawie rozdeptano przykazania ludzkości; prawo życia zostało oplute, zaćwiczone batem i rozstrzelane kulami; rabunek stał się legalny, morderstwo było zasługą, terror prawem - a teraz nagle, tutaj w tej pełnej napięcia chwili, czterysta ofiar owej samowoli czuło, że wystarczy już tego...że odezwał się głos i wahadło odchyliło się w drugą stronę. Czuli, że uratowane zostaną nie tylko kraje i narody, lecz przykazania samego życia. Było to coś, co miało wiele imion - a jedno, najstarsze i najprostsze, brzmiało: Bóg. A to znaczyło człowiek.

niedziela, 15 października 2017

(205) "Lalka" Bolesław Prus

Brak komentarzy:
Witajcie, Moi Kochani!
Jak z pewnością zauważyliście, na swoim blogu z reguły nie umieszczam recenzji lektur. Powodów jest kilka: lektur mam tyle, że zdominowałyby one książki, które czytam z własnej woli. Poza tym, nie czuję się na tyle obyta literacko, nie mam na tyle wiedzy, żeby mówić o takiej klasyce. Niemniej są takie książki jak „Lalka” Bolesława Prusa, które, oprócz bycia niesamowicie ważnym dla historii i polskiej mentalności dziełem, jest także świetną powieścią obyczajowo-psychologiczną, a ja chciałabym zdjąć z niej odium lektury szkolnej.

Schyłek lat 70. XIX wieku. Do Warszawy przybywa tajemniczy kupiec, uczony i zubożały szlachcic, Stanisław Wokulski. Jego postać, historia i zachowanie wzbudzają sprzeczne emocje wśród warszawskiej szlachty i mieszczaństwa. Mężczyzna ma jednak swój cel: jest szaleńczo zakochany w pochodzącej z zadłużonej rodziny arystokratce – Izabeli Łęckiej. Za pomocą pieniędzy próbuje zdobyć jej serce.  Jednak czy miłość między tak różnymi osobami jest możliwa? Czy w Stanisławie zwycięży romantyczna, czy pozywystyczna mentalność. Dowiecie się tego, czytając tę najsłynniejszą powieść Bolesława Prusa!

piątek, 13 października 2017

(204) "Rdza" Jakub Małecki

Brak komentarzy:
Witajcie, moi Kochani!
Rok temu miała okazję poznać prozę wschodzącej gwiazdy polskiej literatury – Jakuba Małeckiego. „Dygot” oraz „Ślady” absolutnie oczarowały mnie swoim klimatem, niezwykłością, pięknem opisywanej rzeczywistości oraz melancholią, wypływającym na nastrój każdego czytelnika. Dlatego niezwykle ucieszyłam się, gdy w moje ręce trafił egzemplarz „Rdzy”. Podświadomie czułam, że czeka mnie niesamowita, niezapomniana lektury.

Kilkuletni Szymek po wielkiej tragedii, podczas której Bozia zabrała mu mamę i tatę, trafia pod opiekę babci Tosi, mieszkającej w Chojnach. To właśnie w tej małej wielkopolskiej wsi chłopiec będzie przeżywał piękne i gorsze chwile, pozna znaczenie słów takich jak „przyjaźń”, „miłość”, „nienawiść” czy „ból”. Na jego losy będą wpływać nieustannie losy Tośki – małej dziewczynki wyrwanej przez Niemców z rodzinnego domu, rodzinnej wsi, której losy zdeterminowała nieszczęśliwa miłość do Niewidzialnego Człowieka. „Rdza” Jakuba Małeckiego to opowieść o zwykłych ludziach, uwikłanych w swoje małe namiętności, małe problemy, małe miłości, na których życie bezustannie wpływa Wielka Historia.

Po przeczytaniu trzech książek Jakuba Małeckiego jestem już przekonana, że ten autor na zawsze zostanie jedną z moich literackich miłości. O ile „Dygot” zachwycił mnie swoją nowatorskością, o tyle po lekturze „Śladów” oraz „Rdzy” wiem już, czego mogę spodziewać się po lekturze powieści spod pióra młodego Polaka. Za każdy razem otrzymuję piękną, choć wcale niewyidealizowaną opowieść o ludziach, o ich bólu, o ich strachu i ograniczeniach. Powieści Jakuba Małeckiego są zawsze przepełnione niezwykłym, dogłębnym, ujmującym smutkiem, który czytelnika boli, sprawia dyskomfort, a jednocześnie uzależnia i sprawia, że ten ma ochotę na więcej, więcej, więcej.

„Rdza” to w mojej opinii przede wszystkim historia o stracie. Bohaterowie tracą wiele – rodziców, dom, palce, głos, zdrowie psychiczne, miłość, zrozumienie.  Za każdym razem muszą zacząć od nowa – stawiać małe kroczki ku innemu życiu. Książka Jakuba Małeckiego jednocześnie daje nadzieję w to, że człowiek jest w stanie podźwignąć się z najgorszego upadku i odbierają ją, wskazując, że niektóre problemy tak głęboko w nas wrosły, iż w każdej chwili mogą ponownie nas zaatakować.

W „Rdzy”, tak jak w poprzednich dwóch powieściach, które miałam ogromną przyjemność przeczytać, autor zabiera nas na polską prowincję, tym razem w okolice, w których sam się wychował. Po raz kolejny pokazuje nam Polskę B z jej problemami i wadami. To zdecydowanie nie jest już „wieś spokojna, wieś wesoła”. Czytelnik może dojrzeć alkoholizm mieszkańców Chojen, ich poczucie beznadziei, brak perspektyw. Jakub Małecki opisuje nam wieś na przełomie kilkudziesięciu lat – stosuje zabieg narracji „z lotu ptaka”, obrazując niemal całe życie Tośki oraz Szymka. To właśnie ich losy, a nie wielka historia okazują się w książce najważniejsze – wojna, przemiany społeczne – to wszystko jest tylko tłem, pretekstem, by ukazać zmiany zachodzące w człowieku. Myślę, że takie zestawienie przedstawicieli dwóch pokoleń pozwoliło polskiemu pisarzowi przedstawić tezę i obronić tezę, że wszystkimi ludźmi rządzą tak naprawdę podobne uczucia, problemy, namiętności.

„Rdza” to także powieść, która zachwyca konstrukcją bohaterów. Jakub Małecki z całą pewnością ma ogromną wiedzę psychologiczną, bowiem jego bohaterowie są wykreowani niezwykle realistycznie. Ten pisarz nigdy nie ubrawia, nie idealizuje, nie heroizuje. Pokazuje zwykłych, pospolitych ludzi, przez chwilę stawiając ich w centrum uwagi. Każe zwrócić uwagę na to, że każdy, kogo mijamy na ulicy ma jakieś swoje historie, swoje traumy, swoje zranienia. Postaci Małeckiego są niezwykle konsekwentnie prowadzone, widać, jak zmieniają się na oczach czytelnika, który potrafi wyobrazić sobie, jakie bodźce z ich przeszłości ukształtowały ich w takim, a nie inny sposób.

Jestem absolutnie zakochana w stylu pisania Jakuba Małeckiego. Kiedyś nazwałam go mistrzem w opisywaniu piękna niepięknej rzeczywistości i zdecydowanie podtrzymuję tę opinię! Polski autor opisuje codzienność, zwykłe życie szarych ludzi w taki sposób, że staje się ona intrygującą i ciekawą.  Styl  jego książek przypomina leniwe gawędy, opowieści toczone przez starszych ludzi. To powieść powolna, wymagająca skupienia, rozkoszowania się nią.


Z całą pewnością „Rdza” nie jest powieścią łatwą. Niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny, w ogromnym stopniu wpływa na samopoczucie czytelnika. Wymaga pełnego zaangażowania w przedstawianą przez siebie historię. Z drugiej strony, jest przepiękną, mądrą opowieścią o stracie, smutku, poszukiwaniu własnej tożsamości. Jak dla mnie – idealna na jesienne noce, kiedy nie można spać, więc poszukuje się sensu życia. Polecam serdecznie!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

Ocena: 9/10 (wybitna)

Książka bierze udział w wyzwaniu:

środa, 11 października 2017

Jestem hejterem book tag

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj postanowiłam przyjść do Was z tagiem, który swego czasu podbił polską blogosferę. Jako, że czasem każdy lubi sobie ponarzekać, dziś będę opowiadać o złych książkach - książkach, które mnie zirytowały, doprowadziły do białej gorączki, wymęczyły okrutnie.  Idealny tag dla literackiej masochistki takiej jak ja!

poniedziałek, 9 października 2017

(203) "Księżna Diana. Miłość, zdrada, samotność" Iwona Kienzler

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Dwa dni temu na blogu pojawiła się recenzja książki Iwony Kienzler, opowiadającej o losach królowych z dynastii Jagiellonów. Zaraz po zakończeniu czytania tej pozycji postanowiłam iść za ciosem i sięgnąc po kolejną książkę tej autorki. Padło na biografię księżny Diany Spencer – kobiety, która, mimo iż odeszła z tego świata już ponad dwadzieścia lat temu, wciąż rozbudza wyobraźnię tłumów. Kim była naprawdę – nieszczęśliwą, niekochaną kobietą przez całe życie zmagającą się z ogromnymi wymaganiami i kompleksem niższości czy może wyrachowaną heterą, która nie wahała się kłamać i rozbijać małżeństwa. Na to pytanie odpowiedź stara się odnaleźć w pierwszej polskiej biografii Królowej Ludzkich Serc Iwona Kienzler.

sobota, 7 października 2017

(202) "Jagiellonowie. Miłosne sekrety wielkiej dynastii" Iwona Kienzler

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
W tym roku podjęłam naprawdę szaloną decyzję, jaką jest zdawanie na maturze historii. Nadal nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale teraz czas wziąć się za naukę! Oprócz czytania standardowych podręczników i repetytoriów, chcę zgłębiać swoją wiedzę także poprzez czytanie książek popularno-naukowych. Jedną z pozycji, jaka ostatnio wpadła w moje łapki, była książka dość znanej pisarki historycznej, Iwony Kienzler – „Jagiellonowie. Miłosne sekrety dynastii”.

Okres panowania Władysława Jagiełły oraz jego potomków uważany jest za najlepszy w historii naszej ojczyzny. Połączona unią z Litwą Rzeczpospolita rosła w siłę, a dynastia Jagiellonów zaczęła rozdawać karty w europejskiej polityce, obejmując nie tylko tron polsko-litewski. Iwona Kienzler prezentuje okres „złotego wieku Rzeczypospolitej” z perspektywy kobiet, które zostały polskimi królowymi lub zdobyły serca władców z tej dynastii.

wtorek, 3 października 2017

(201) "Trzecia" Magda Stachula - BOOK TOUR

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
W zeszłym roku polskim rynkiem książkowym zatrząsnął debiut Magdy Stachuli – thriller psychologiczny pod tytułem „Idealna”. Wiele słyszałam o tej książce, bardzo chciałam ją przeczytać, jednak do tej pory wciąż nie miałam okazji. Dlatego bardzo ucieszyłam się, gdy miałam okazję poznać podobno jeszcze lepszą „Trzecią” tej samej autorki.

niedziela, 1 października 2017

Podsumowanie września

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Pierwszy miesiąc szkoły już za mną! Nareszcie! Jeszcze tylko siedem i będę miała spokój :) Wrzesień minął mi niezwykle szybko, był miesiącem szaleńczej nauki, czytania dużej ilości lektur i nadrabiania zaległości recenzenckich i bookturowych. To także czas imprez, bowiem wiele z moich koleżanek kończyło osiemnaście lat. Powiem Wam, że pomimo tego okropnego nadmiaru nauki, wydaje mi się, że to będzie najlepszy rok szkolny w moim życiu. Mam naprawdę świetne relacje w klasie i nie chcę tego kończyć :( Mam nadzieję, że kolejne miesiące pod względem towarzyskim będą równie udane!